Apetyt mojego dziecka mnie zadziwia. Ogólnie rzecz biorąc to nie mam na co narzekać. Jednakże w miniony czwartek i piątek byliśmy na wsi u Dziadków Franula. I jakże wielkie było me zdziwienie, gdy okazało się, że nasz półroczniak jest w stanie zjeść na śniadanie więcej niż jego dziesięcioletni wujek. Śniadanko naszego Szkraba wyglądało następująco: 340 ml kaszki mleczno-ryżowej, piętka chleba a także żółtko jaja na twardo oraz butla 260 ml soku marchwiowego. W porównaniu do dwóch kanapek z dżemem i jednej z pomidorem jego najmłodszego wujka wydaje mi się nadzwyczaj dużym śniadaniem. Nigdy nie narzekaliśmy na brak apetytu u naszego dziecka, ale tym razem wydało mi się iż zjadł nadzwyczaj sporo w porównaniu do pozostałych maluchów w jego wieku. Mam tylko nadzieję, że ten apetyt nie minie i w późniejszych etapach swojego życia Dzióbek będzie nadal tak otwarty na jedzonko jak do tej pory.
Natomiast w niedziele późnym wieczorem odebrałam wiadomość sms od mojej młodszej siostry, która jest matką chrzestną Frankowego. Młoda złamała obojczyk. Wczoraj okazało się, że w gips wsadzono jej obie ręce. Bidulka. Jeszcze miesiąc wakacji przed nią a tu taka złośliwość losu. Jeszcze miałam okazji jej zobaczyć w tej swoistej zbroi, ale współczuję jej niezmiernie. A wszystko przez piłkę nożną. Mam nadzieję, że synu, gdy dorośnie, nie będzie aż tak ofiarnie uprawiał tego sportu. Póki co planuję by Mały złożył cioci swego rodzaju pamiątkowy autograf na tym gipsie. Zobaczymy jednak jak to wyjdzie w przysłowiowym praniu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz