piątek, 30 sierpnia 2013

Mała dorosłość

No to syn mi dorośleje. Tak, tak. Z całą odpowiedzialnością mogę tak powiedzieć. Ale od początku.
Nasz mały Obserwator z każdym dniem nabywa nowych umiejętności i zadziwia nas na każdym kroku.
Kilka dni temu, bawiąc się swoją łyżeczką, zaczął udawać, że mnie nią karmi!!! W czasie tej zabawy moja szczęka opadła mi tak, że spadła z wysokości drugiego piętra naszego mieszkania i zapewne rozbiła się o posadzkę w piwnicy.

Natomiast w samo południe dnia dzisiejszego nasz dorastający siedmiomiesięczniak postawił swoje pierwsze kroki na świeżym powietrzu, kierując małe stópki w stronę sklepu. Pierwsze były dosyć nieśmiałe i niepewne, ale po niespełna minucie zaznajomiony z otaczającą go przestrzenią dzielnie maszerował radośnie pokrzykując. Przemarsz ten, całkowicie asekurowany przez dumną mamę wywołał oczywiście niemałe zamieszanie przechodniów. Duma została aż do teraz.
;)

Ale to nie koniec dorastania Franula. Dziś po raz pierwszy zasnął w ciągu dnia sam, co do tej pory mu się nie zdarzało.

A dumna matka jest tak dumna ze swojego synuśka, że nawet nie wie co dalej pisać. Oby tylko zasnąć z tego wszystkiego potrafiła bo jeszcze gotowa jutro z tego niewyspania kupić synuśkowi jaką sukienkę.

;)



sobota, 24 sierpnia 2013

Wyjątkowy prezent z okazji skończenia siedmiu miesięcy

Siedem miesięcy za nami. Z tej okazji tatusiek otrzymał od Frankowego prezent. Jaki? A taki mocno pachnący. Jak to było? Już Wam piszę.
Byliśmy na zakupach. Po odwiedzeniu marketu, wracając do domu, pozostało nam tylko zrobienie zakupów spożywczych w sklepie osiedlowym. Z racji tego, że Franko był już marudny został z tatą w aucie. Ja pobiegłam po sprawunki. Wracam. Widzę ich spacerujących wokół samochodu. R. gdy tylko mnie zobaczył jak nigdy wręczył mi Małego i ruszył z zakupami do bagażnika. Patrzę na niego zdziwiona totalnie. O co chodzi? - myślę. Tatko patrzy na mnie dzikim wzrokiem. Wsiadamy do auta. Nie potrzebowałam już żadnych wyjaśnień. Pieluszka naszego syna zwyczajnie wymagała natychmiastowej interwencji. I żeby była jasność, po powrocie do domu, bądź co bądź zzieleniały od zapachu tato dzielnie doprowadził pupę Szkraba do stanu przyjemnego dla nozdrzy.

Zupełnie z innej beczki
Potomek nasz opanował już kręcenia głową, które nad Wisłą oznacza sprzeciw. 
Moi panowie szaleją na kanapie. W pewnym momencie R. pyta syna: "Jeszcze trochę i dopiero będziemy szaleć bawiąc się, co?" I w tej chwili Frankowy kręci głową a z jego ust wybrzmiewa stanowczym głosem: "Nieee..."
Scenka niczym z dobrej komedii. 
;)



środa, 21 sierpnia 2013

Mały uwodziciel

Dziś byliśmy na szczepieniu. Nasze Szczęście waży już nieco ponad 9 kg!!! Pani doktor się śmiała, że rośnie nam mały uwodziciel. Podczas badania Frankowy zaczepiał panią doktor, robił słodkie minki i spoglądał prosto w oczy swoimi wielkimi, błękitnymi ślepiami. Już nawet nie musimy się w przychodni za bardzo przedstawiać, taki nasz synu jest rozpoznawalny. 
Oprócz uwodziciela robi się z niego także chwalipięta. Już podczas rozbierania bardzo chciał się pochwalić tym, że potrafi pięknie wstawać. A po chwil, gdy pani doktor chciała zajrzeć do buźki, chętnie eksponował swoje cztery ząbki.
Na całe szczęście obyło się prawi bez płaczu. Zakwilił tylko, gdy siostra przyłożyła mu do nóżki mokry wacik. Natomiast przed wejściem do gabinetu,podczas czekania na korytarzu dwa razy mało brakowało by wpadł w płacz. A wszystko za sprawą maleńkiej kruszynki, która dużo gorzej zniosła ukłucia igły. Nasz twardziel chciał jej chyba potowarzyszyć, by wiedziała, że jest z nią solidarny.
Kolejne "kłucie" dopiero w dzień po pierwszych urodzinkach, czyli za nie wiele ponad 5 miesięcy. Do tego czasu zgodnie z zaleceniami musimy się stawić w przychodni tylko raz, aby skontrolować wagę Szkraba. Bardzo bym sobie życzyła by na tym jednym razie się zakończyło. Oczywiście mam na myśli wszystkie wizyty związane z okresem jesienno-zimowym i związanymi z nim chorobami i infekcjami. Są to jednak moje pobożne życzenia, a jak będzie? Czas pokaże. Póki co czekamy z niecierpliwością na ostatnie podrygi lata.



poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Tatusiek szoferem czyli dzień poza miastem

Nowy dzień to zawsze nowe wyzwania. Dzisiejszy dzień w dużej mierze spędziliśmy na świeżym powietrzu. W związku z kontrolą mojej siostry u ortopedy tatusiek bawił się w szofera, a my dotrzymywaliśmy towarzystwa mojej babci. Nawiasem mówiąc chrzestna Frankowego spędzi w gipsie kolejne trzy tygodnie. Miejmy nadzieję, że na tym się skończy. Chyba nikt nie ma wątpliwości, że to żadna przyjemność zostać unieruchomionym na w sumie pięć tygodni, które zapewne dłużą się w nieskończoność.
Wracając do naszego syna śmiało mogę powiedzieć, że uwielbia wypady za miasto. Tym bardziej teraz, gdy chłonie jak gąbka wszystko to co poznaje i obserwuje. Od dwóch dni potrafi także spoglądając nam w oczy przechylać główkę w bok, gdy się nad czymś zastanawia lub chce kogoś zaczepić. W ten właśnie sposób zaczepiał dziś babcię, choć prawidłowo powinnam napisać prababcię. To jest akurat najmniej ważne. Zosia zostanie Zosią i już. Swoją drogą jest strasznie wpatrzona w naszego Szkraba, który z zaciekawieniem obserwował dziś otoczenie mojego domu rodzinnego. Gdy wylądował na kocu jego priorytetem stało się zrywanie trawy. Za każdym razem, gdy tylko zmieniliśmy jego pozycję, przekręcał się lub pełzał w taki sposób by zerwać chociaż źdźbło. 
Za sprawą świeżego powietrza i "nowych" atrakcji zasnął nam dziś niesamowicie szybko i bez większych problemów. Zatem kończę na dziś i ja, by zdążyć skorzystać z okazji i naładować siły przed dniem jutrzejszym.



sobota, 17 sierpnia 2013

Ząbkowanie cz. 2

Powróciły spokojne noce. Tak jak obstawiałam, lewa górna jedynka przebiła się 2-3 dni po swojej koleżance. Zatem rośnie nam "mały chomiczek". Z moich obserwacji wynika jednak, że kolejne ząbki również szykują się do wyjścia. Zarówno te górne jak i dolne.
Humorek Frankowemu dopisuje, a odkąd spróbował wstawania w łóżeczku najchętniej stałby w nim tak cały dzień. Niestety zazwyczaj po paru minutach brakuje mu siły i wtedy głośno krzyczy byśmy mu pomogli. Udało mi się nawet nagrać komórką filmik, na którym wstaje sam bez naszej pomocy. Jednominutowe nagranie obiegło już całą rodzinę. Wszyscy byli zachwyceni postępami naszego Szkraba.



środa, 14 sierpnia 2013

Prowokacja tatuśka

Dziś nastała ta chwila, gdy to tato miał okazję oglądać postępy naszego dziecka. Oczywiście wszystko dlatego, że umiejętnie go sprowokował. Tatusiek nakleił na frankowe łóżeczko trójwymiarowe, kolorowe naklejki. Dzięki temu, że umieścił je na górnej części łóżeczka Mały chcąc je dosięgnąć zaczął stawać na nóżki przytrzymując się szczebelek. do tej pory zdarzyło mu się to tylko raz. Owszem lubi stawać, ale tylko wtedy, gdy my trzymamy go za rączki. A dziś taka niespodzianka. Niestety nie było mi dane widzieć tej pięknej sceny, ponieważ akurat znajdowałam się poza domem "załatwiając swoje sprawy". Teraz już wiem, jakie to uczucie nie móc zobaczyć "na żywo" tak pięknych momentów z życia dziecka, a jedynie usłyszeć o nich w relacji telefonicznej.



poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Zrobieni "na szaro"

Nasz Aniołek był dziś jakiś inny niż zwykle. Nie chciał jeść, pił również mniej niż zwykle. Jeśli nie płakał to chciał się tylko przytulać. Po południu coś mnie tknęło. Zajrzałam mu do buźki i jest! Jest trzeci ząbek! Prawa górna jedyneczka. W prawdzie dopiero się delikatnie przebiła, jednak przy odrobinie szczęścia można wyczuć małą, ostrą szpileczkę. Ciekawe czy tym razem druga górna również pojawi się w odstępie dwóch dni, tak jak to było w przypadku dolnych jedynek. Czas pokaże.

A tak z innej beczki.
Dziś rano Franko postanowił nas obudzić o 5:30 rano. I nie było nawet mowy by go dłużej przetrzymać chociaż w półśnie. Wygonił nas z łóżka i już. Poszliśmy oboje z tatuśkiem do kuchni. W pewnym momencie zrobiło się cicho w pokoju, więc R. poszedł sprawdzić dlaczego. Minutę później stoi w drzwiach od kuchni z informacją - Mały śpi. Ręce mi opadły. Nasze dziecko po prostu, już w tak młodym wieku, zrobiło nas "na szaro". Już wcześniej wiedzieliśmy, że nasz Urodnik - jak mamy w zwyczaju go nazywać - lubi mieć na łóżku dużo przestrzeni dla siebie, jednak dziś rano przebił wszystko. I takim sposobem on sobie smacznie spał rozłożony na łóżku wedle swojego upodobania, a my półprzytomni sączyliśmy mocno poranną kawę.



niedziela, 11 sierpnia 2013

Hop do góry

Ząbkowania ciąg dalszy. Franko nadal budzi się w nocy z płaczem, a w zasadzie z krzykiem. W dzień bywa różnie. Najbardziej marudny jest po siedemnastej. Ta sytuacja wymaga od nas anielskiej cierpliwości. Nie zaprzeczę, zdarza się, że czasami puszczają nam nerwy. Wtedy to drugie z nas - mniej zdenerwowane - przejmuje Małego. 

Franki od kilku dni, gdy tylko złapie nas za ręce podnosi się do góry. Pisząc "do góry" nie nam na myśli siadania lecz wstawanie. Traktuje to chyba troszkę jak zabawę, ponieważ strasznie się wtedy śmieje. Siedzi już także sam., jednak tylko wówczas gdy ktoś im posadzi. Sam nawet nie zbyt próbuje się podnosić. Jednak ze wstawaniem na nóżki to co innego. Zaczął próbować podnosić się na nie przy pomocy szczebelek. Sekundy nawet mi nie zajęło by podjąć decyzję o opuszczeniu materacyka ma najniższy poziom. Być może była to sporadyczna próba wstawania naszego potomka, jednak strzeżonego Pan Bóg strzeże. A jeszcze nie tak dawno Mały jedynie leżał i delikatnie machał rączkami i nóżkami. Z pewnością jeszcze niejednokrotnie pojawi się to zdanie w moich postach, jednak nie mogę się powstrzymać - Jak ten czas szybko leci...



czwartek, 8 sierpnia 2013

Jak oswoić rybkę z wanną

W czasie tych wielkich upałów raczej staramy się nie wychodzić za dnia z Małym na dwór. Wieczorami za to, gdy robi się choć trochę chłodniej, często jest już zbyt zmęczony na wózkowe wojaże po osiedlu. Całkiem przypadkiem znaleźliśmy sposób na to, by chociaż w niewielkim stopniu mógł zażyć świeżego powietrza, a przy okazji byśmy my mogli złapać chwilę wytchnienia. Najzwyczajniej w świecie sadzamy go w łóżeczku, które stoi przy otwartych drzwiach balkonowych. Zważając na fakt, że w mieszkaniu, które wynajmujemy nie można zrobić przeciągu - chyba, że otworzy się drzwi na klatkę schodową - nie boję się o to, że go przewieje itp. Nasz Szkrab też jest w pełni usatysfakcjonowany z naszego pomysłu, gdyż z wysokości łóżeczka, a także mieszkania na drugim piętrze, doskonale ogląda mu się wszystko, co dzieje się na zewnątrz. Jednym słowem wilk syty i owca cała, chodź spacer to zawsze spacer.

Dziś po południu, przez ten nieznośny skwar, rozebraliśmy Franula "do rosołu". Leżał tak jakiś czas na dywanie, po czym postanowiłam dać mu do jedzenia brzoskwinię, co zakończyło się wcześniejszą kąpielą. Od jakiegoś czasu kąpiemy już Małego w łazience, gdyż w pokoju chlapiąc robił nam swoisty staw. Jednakże zauważyliśmy, że nasze dziecię lęka się słuchawki prysznicowej. Postanowiliśmy go dziś z nią "oswoić". Najpierw tatusiek puścił delikatny strumień wody. W oczach Frankowego nadal strach. Zakręciliśmy wodę, jednak strach pozostał. Kolejny pomysł to nienachalne dotykanie Małego słuchawką. Zadziałało. Bąbel zainteresował się pływającą swobodnie słuchawką. Cel osiągnięty, zatem po krótkiej chwili rozpoczęliśmy część właściwą posiadówki w łazience i wtedy zdziwienie. Nasze dziecko zaczyna prowadzić monolog do słuchawki prysznicowej. Nie chciał się przez to myć! Siedział i patrząc na obiekt swojego wcześniejszego lęku prowadził zawzięcie swoją niemowlęcą "rozmowę". Niezapomniany widok. Na samo wspomnienie buzia mi się uśmiecha.



środa, 7 sierpnia 2013

Mały żarłacz wielki

Apetyt mojego dziecka mnie zadziwia. Ogólnie rzecz biorąc to nie mam na co narzekać. Jednakże w miniony czwartek i piątek byliśmy na wsi u Dziadków Franula. I jakże wielkie było me zdziwienie, gdy okazało się, że nasz półroczniak jest w stanie zjeść na śniadanie więcej niż jego dziesięcioletni wujek. Śniadanko naszego Szkraba wyglądało następująco: 340 ml kaszki mleczno-ryżowej, piętka chleba a także żółtko jaja na twardo oraz butla 260 ml soku marchwiowego. W porównaniu do dwóch kanapek z dżemem i jednej z pomidorem jego najmłodszego wujka wydaje mi się nadzwyczaj dużym śniadaniem. Nigdy nie narzekaliśmy na brak apetytu u naszego dziecka, ale tym razem wydało mi się iż zjadł nadzwyczaj sporo w porównaniu do pozostałych maluchów w jego wieku. Mam tylko nadzieję, że ten apetyt nie minie i w późniejszych etapach swojego życia Dzióbek będzie nadal tak otwarty na jedzonko jak do tej pory.

Natomiast w niedziele późnym wieczorem odebrałam wiadomość sms od mojej młodszej siostry, która jest matką chrzestną Frankowego. Młoda złamała obojczyk. Wczoraj okazało się, że w gips wsadzono jej obie ręce. Bidulka. Jeszcze miesiąc wakacji przed nią a tu taka złośliwość losu. Jeszcze miałam okazji jej zobaczyć w tej swoistej zbroi, ale współczuję jej niezmiernie. A wszystko przez piłkę nożną. Mam nadzieję, że synu, gdy dorośnie, nie będzie aż tak ofiarnie uprawiał tego sportu. Póki co planuję by Mały złożył cioci swego rodzaju pamiątkowy autograf na tym gipsie. Zobaczymy jednak jak to wyjdzie w przysłowiowym praniu.